Przemysłowy blackout

Utrzymanie ruchu Energetyka Felieton

Ostatnie, siarczyste, ponad 40-stopniowe mrozy spowodowały spore trudności z dostawami prądu w krajach skandynawskich. Wzrosło nie tylko samo zużycie prądu, ale jednocześnie drastycznie zmalały dostawy energii produkowanej przez systemy Odnawialnych Źródeł Energii (OZE). W Finlandii zamarzły praktycznie wszystkie wiatraki, a obecne tam elektrownie atomowe nie dawały sobie rady ze zwiększonym zapotrzebowaniem.

Pomimo prospołecznych postaw Finów, którzy zaczęli masowo maksymalnie oszczędzać prąd wszędzie, gdzie się da, to i tak z powodu niskich temperatur godzinowe zapotrzebowanie w ostatnich dniach sięgnęło prawie 15 GW, podczas gdy jeszcze w grudniu zeszłego roku zużywanych było ok. 12 GW i to w momentach szczytowego poboru energii. Finlandia, chcąc nie chcąc, ratowała się importem prądu z innych krajów, m.in. z Liwy i Polski, mimo to wiele firm przemysłowych musiało zaprzestać lub ograniczyć swoją produkcję. Co gorsza – ceny prądu podskoczyły aż do 2,35 euro za kilowatogodzinę. 
Te wydarzenia uzmysłowiły wszystkim, zresztą już po raz kolejny, że dostawy prądu, które opierają się w dużej mierze na OZE, nie są czymś w stu procentach pewnym. Podobna sytuacja może powtórzyć się na przykład już latem w bezwietrzne dni, gdy wiatraki nie będą w stanie wygenerować wystarczająco dużo prądu, a jego zużycie, ze względu na pracujące pełną parą w upały systemy klimatyzacyjne, niebotycznie wzrośnie. I wówczas spodziewać się będzie można również dużych wzrostów cen prądu.

REKLAMA

​​

Czy jesteśmy przygotowani?

W tym miejscu warto postawić sobie pytanie, czy przemysł jest na takie scenariusze przygotowany? Różnego rodzaju badania pokazują, że pojedyncza awaria związana z brakiem dostaw energii, trwająca zaledwie przez kilkadziesiąt minut, może kosztować firmę (oczywiście w zależności od jej wielkości i rodzaju produkcji) nawet do 17% jej rocznych przychodów. Tak ogromne straty mają miejsce najczęściej w wypadku przedsiębiorstw o ciągłym charakterze produkcji i w typowej firmie są mniejsze, ale mimo wszystko i tak będą duże.
Zatrzymuje się wówczas nie tylko produkcja, ale też sprzedaż i dostawy. Co gorsza – jeżeli gotowe produkty lub surowce wymagają przechowywania ich w chłodniach, to rośnie również prawdopodobieństwo strat magazynowych i problemów z odtworzeniem łańcuchów dostaw. A co dopiero będzie się działo, gdy dostaw energii elektrycznej nie będzie przez kilkanaście godzin czy nawet przez kilka dni? Lepiej nie myśleć.
To dlatego firmy, dla których dostawy prądu są kluczowe, budują własne, rezerwowe mikroelektrownie. Wiele przedsiębiorstw korzysta też z szeregu rozwiązań bazujących na agregatach prądotwórczych, a tam, gdzie chodzi o system IT, stosuje się różnego rodzaju zasilacze awaryjne, zwane popularnie UPS-ami. Coraz częściej spotkać się też można z tzw. magazynami energii, będącymi systemem akumulatorów magazynujących prąd, który wystarczy na co najmniej kilka godzin działania linii produkcyjnej, a nawet całego przedsiębiorstwa. 
Nie mniej istotnym zagadnieniem jest również stworzenie planu ciągłego działania, który uwzględnia zarówno środki zapobiegające przerwom w dostawie prądu (np. dywersyfikacja dostawców), jak i opisuje sposób – tworząc odpowiednie procedury – utrzymania produkcji. Bardzo często kluczowe procesy technologiczne podtrzymywane są tutaj kosztem mniej istotnych operacji. Tego typu działania nazywa się często wyspowym trybem pracy. 
Oczywiście plan ciągłego działania powinien też opisywać, w jaki sposób powinni zachowywać się pracownicy i jak ich można „zagospodarować” w chwili awarii zasilania. Wbrew pozorom czynnik ludzki w sytuacjach awaryjnych odgrywa istotną rolę w zapobieżeniu powstania nadmiernych strat związanych z przerwaniem dostaw prądu do przedsiębiorstwa.

Nie wygląda to za dobrze

Niestety, w polskich warunkach wiele firm ma dość ograniczone procedury postępowania na wypadek przerw w dostawach prądu. Również infrastruktura sprzętowa nie wygląda najlepiej. O ile systemy IT są dość dobrze zabezpieczone przed awariami związanymi z brakiem dostaw prądu, o tyle systemy automatyki przemysłowej, sterowania, czy krytyczne linie produkcyjne bardzo często nie mają wręcz żadnych zabezpieczeń. 
Nie wynika to jednak z zaniedbań służb utrzymania ruchu czy braku wiedzy z ich strony. Jest to spowodowane brakiem świadomości kadry zarządzającej i czynionymi przez menedżerów oszczędnościami. Jest to też spowodowane tym, że w naszym kraju braku dostaw prądu dla przemysłu praktycznie nie doświadczyliśmy od lat 80. ubiegłego wieku, a więc od czasów „głębokiej komuny” i stanu wojennego.
Niemniej fiński przykład pokazał dobitnie, że przemysłowy blackout może zdarzyć się w każdej chwili, tym bardziej że polityka energetyczna Unii Europejskiej coraz bardziej uzależnia nas od źródeł OZE, a te, jak już wspomniałem wcześniej, nigdy nie są w stu procentach pewne i niezawodne. W naszych szerokościach geograficznych problemów z dostawami prądu możemy się raczej spodziewać podczas upalnego lata niż w czasie mroźnej zimy, niemniej, niezależnie od pory roku, taki brak w dostawie prądu narazi naszą firmę na spore straty. Dlatego warto się przygotować już dziś, aby zapobiec takim sytuacjom w przyszłości.
 

Przypisy